Stan Kubik Stan Kubik
771
BLOG

Talleyrand – mąż stanu, czy „kulawy diabeł”? (1)

Stan Kubik Stan Kubik Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Talleyrand – mąż stanu, czy „kulawy diabeł”? (1)

 

But ortopedyczny Talleyranda

(eksponat ze zbiorow umieszczonych w château de Valençay)

 

 

1.

 

Z jednej strony mąż stanu, uzależniający każde swoje działanie polityczne od racji stanu; jednym słowem polityk, z drugiej ta „łatka historyczna” dorobiona przez ludowych kronikarzy - kulawy diabeł..

Polityka, racja stanu, diabelskie piętno; straszny i celowy misz-masz..

Polityka w zamierzchłej starożytności, na przykład przez Arystotelesa była rozumiana jako rodzaj sztuki rządzenia państwem, której celem (przynajmniej teoretycznie) było dobro wspólne. Z drugiej strony owo tajemne źródło wiedzy o optymalnych i niekiedy cudownych środkach dla zapewnienia szczęścia populacji obtoczone było w mistycznych panierkach. Działo się tak dlatego w starożytności, w czasie antyku i w średniowieczu ponieważ profity stawiały ludzi ówczesnej władzy w panteonach bóstw lub (potem) pośród świętych, niemalże u stop niebiańskich tronów. Dominowała jednym słowem idealizacja polityki i polityków oraz wywodzenie jej źródeł z praw natury bądź woli sił nadprzyrodzonych, służącej uzasadnianiu nierównoprawnych podziałów na uprzywilejowanych rządzących i podporządkowanych ich interesom poddanych.

Potem, w miarę zdobywania jako takiej świadomości przez tłuszczę (poddanych) znaleźli się Mędrcy, którzy zaczęli zamieniać Pomazańców Bożych w śmiertelnych mężów stanu..

Niccolò Machiavelli razem z arcybiskupem Giovannim della Casa zdefiniowali pojęcie dodatkowe: ratio status..Terminu tego użył jednak po raz pierwszy Włoch Giovanni Botero w swej książce Della Ragion di Stato z 1589 roku.

Racja stanu, jako nadrzędny interes państwowy, potem już - interes narodowy, wyższość interesu państwa nad innymi interesami i normami, wspólny dla większości mieszkańców i organizacji działających w państwie lub poza jego granicami, ale na jego rzecz.. bla, bla

 

Wszech bałagan, po prostu bordel polityczno-strategiczny, religijny cassoulet jaki panował w tak kochanym przez nam współczesną publikę czasie „płaszcza i szpady” (vide: dumasowskich czterech muszkieterów), znajdywanie w tym gąszczu właśnie racji stanu, to była prawdziwa sztuka, w której mistrzem niedoścignionym był kardynał Richelieu.

Francuski teoretyk polityczny Cardin Le Bret, którego zatrudniał Kardynał, znajdował „złoty środek” na totalną rozpierduchę w ówczesnej Francji i udowodniał, że monarchia absolutna jest najlepszą formą rządów. W tym celu napisał dzieło De la Souveraineté du Roy (O suwerenności królewskiej), opublikowane po raz pierwszy w roku 1632. Le Bret rozwijał w nim koncepcję suwerenności władzy monarszej. Suwerenność ta rozumiana była jako wyłączność sprawowania władzy wykonawczej i ustawodawczej przez króla. Le Bret wzmocnił argumenty innego Mędrca (Bodina) twierdząc między innymi, że suwerenność jest niepodzielna jak punkt w geometrii.

Cardin Le Bret twierdził, że król powinien rządzić sprawiedliwie, są jednak przypadki (jednym z nich była według niego i Richelieu wojna trzydziestoletnia i udział w niej Francji), kiedy władca powinien porzucić etykę i postępować tak jak nakazuje "racja stanu" (raison d'état).

 

Racja stanu, choć różnie wtedy rozumiana, przedstawiana bywała jako kwestia nadrzędna. Król, do którego należała władza absolutna powoływał się na nią raczej domyślnie dla poddanych, bez uzasadnienia, podobnie jak niegdyś rzymscy Imperatorzy na swe boskie powiązania. Zwykle dotyczyło to zagadnień suwerenności kraju, jego pozycji ekonomicznej oraz pozycji w sojuszach gospodarczych i politycznych. Zafunkcjonowało to w czasie panowania Ludwika XIIIego, który miał szczęście mieć za pierwszego ministra kardynała Richelieu. W czasach dla Francji bardzo ciekawych, to znaczy pełnych wojen zewnętrznych i wewnętrznych.

Potem był Ludwik XIV (państwo- to JA), który niejako sprofitował czasy minione, budując materialny pomnik pogardy dla poddanych, coś w rodzaju Piramid – Wersal, symbol zdegenerowania dopiero co powstałej doktryny.

Mędrcy tylko westchnęli, a Oświecenie przyniosło śmierć monarchii absolutnej we Francji i krwawe jatki rewolucyjne, zwane „procesami demokratyzacji”..

 

Zapoczątkowane w czasach rewolucji amerykańskiej i francuskiej „procesy demokratyzacji” sprzyjały jako takiej obiektywizacji poglądów na genezę i społeczną rolę polityki i polityków. Aktualizacja definicji z tamtego okresu zakłada, że polityka to uzgadnianie zachowań współzależnych społeczeństw o sprzecznych interesach. Jej szersza wykładnia wyjaśnia, iż polityka to działalność polegająca na przezwyciężaniu sprzeczności interesów i uzgadnianiu zachowań współzależnych grup społecznych i wewnątrz nich za pomocą perswazji, manipulacji, przymusu i przemocy, kontestacji, negocjacji i kompromisów, służąca kształtowaniu i ochronie ładu społecznego korzystnego dla tych grup stosownie do siły ich ekonomicznej pozycji i politycznych wpływów. Realia dziejów obu rewolucji, zwłaszcza francuskiej dowodzą, że polityki korzystnej dla wszystkich po równo zazwyczaj nie było.

Jednak (jak zwykle) zaistniała opcja pozwalająca na zręczne uprawianie polityki korzystnej dla..polityków.

Jej najwybitniejszym reprezentantem z owego i późniejszych okresów jest francuski mąż stanu Charles-Maurice de Talleyrand-Périgord, uzależniający każde swoje działanie polityczne od racji stanu i przez całe swe polityczne życie budujący własny wizerunek wybitnego polityka, cynicznego dyplomaty tańczącego na politycznych i dosłownych trupach przeciwników i sprzymierzeńców..

Urodził się w 1754 roku w Paryżu. Jego ród, mimo iż doszukiwał się swoich korzeni w czasach Hugona Kapeta (X wiek) (Ludwik XIII oficjalnie uznał ich prawa do tego w swoich listach z 6 września 1613), faktycznie wywodził się od Grignolsów, którzy byli wasalami hrabiów Périgord. Po śmierci na ospę starszego brata, Aleksandra, miał zostać dziedzicem rodu, ale przeszkodziła mu w tym fizyczna ułomność. Jedna z nóg Talleyranda była zniekształcona, przez co przez całe życie kulał. Było to powodem przeznaczenia go do stanu duchownego oraz uznania za dziedzica rodu o 8 lat młodszego Archambauda. W swoich wspomnieniach Talleyrand twierdził, że w dzieciństwie przez nieuwagę opiekunki spadł z komody, a ponieważ nikt tego nie zauważył, jego kości źle się zrosły. Do tej wersji przychyla się większość historyków. Wśród jego wrogów popularna była opowieść, że jest to szatańskie piętno. Niektórzy przychylają się do zdania, że deformacja stopy, która mogła silnie wpłynąć na psychikę Talleyranda, była defektem genetycznym. Bez względu na to jaka jest prawda, historia zapamiętała go jako „kulawego diabła”.

 

W 1758 roku służący w marynarce stryj Talleyranda postanowił poznać wychowywanego na przedmieściach Saint-Jacques bratanka. Znalazł go zapomnianego i zaniedbanego u opiekunki, skąd zabrał do salonu jego matki, publicznie wyrażając swoje zdanie o tym, w jakich warunkach wychowuje się dziedzic tak szlachetnego rodu. W wyniku tego zajścia postanowiono wysłać Karola Maurycego do zamku w Chalais, do jego prababki Marii Franciszki de Rochechouart-Mortemart, córki diuka de Mortemart i wnuczki Colberta. Na jej dworze, przeniesionym wprost z epoki Ludwika XIV, u którego bywała dwórką, Talleyrand poznał reguły dworskiego życia. Zasady gry, sztuki intrygowania niezbędnej dla kariery, której stawką było czasami nawet życie uczestników. W swoich pamiętnikach wspominał ten okres jako najszczęśliwszy w swoim życiu (ciarki przechodzą..). Talleyrand spędził w Chalais 2 lata, po czym we wrześniu 1760 roku wrócił do Paryża. Po latach napisał, że od razu po przybyciu do Paryża wysłano go do kolegium d’Harcout, co jednak było kłamstwem. W rzeczywistości między powrotem do Paryża a rozpoczęciem nauki minęły dwa lata hulaszczego życia, wydaje się więc, że Talleyrand chciał podkreślić różnicę w traktowaniu go przez prababkę i rodziców.

W kolegium d’Harcout Talleyrand spędził 8 lat. Z rodziną spotykał się raz w tygodniu, podczas obiadu rodziców z jego preceptorem (najpierw był nim ksiądz Hardy, później pan Hullot, aż wreszcie pan Langlois, z którym utrzymywał kontakty jeszcze za panowania Karola X, 60 lat później), po którym wracał do d’Harcout. Tutaj też poznał dwa lata starszego Augusta de Choiseula-Gouffiera, późniejszego dyplomatę i wieloletniego przyjaciela.

Po skończeniu szkoły w 1769 roku rodzice wysłali go do stryja Alexandra, który był wówczas koadiutorem arcybiskupa-diuka Reims i Wielkiego Jałmużnika Francji kardynała Roche-Aymona. Miało go to przygotować do pogodzenia się z myślą o karierze duchownego. Zmuszano go do czytania o sławnych i potężnych dostojnikach kościelnych, poznał więc w Reims m.in. żywot Hinkmara (ministra Karola Łysego i kuzyna Wilgrina hrabiego Perigordu), żywot Ximensa (Wielkiego Inkwizytora Kastylii, doradcy króla Ferdynanda Katolickiego), żywot kardynała Richelieu czy pamiętniki kardynała Retza. Miało go to przekonać do kariery duchownej i politycznej.

W 1770 roku Talleyrand wstąpił do paryskiego seminarium św. Sulpicjusza, niedaleko miejsca swojego urodzenia. Przyzwyczajony do dworskiej swobody obyczajowej (na dworze babki) z miejsca podpadł i zdobył zasłużoną opinię utracjusza i hulaki. Mimo gorszącego zachowania, nie spotkały go żadne kary i restrykcje tylko dlatego, że wywodził się ze znamienitej rodziny i miał potężnego protektora w osobie wuja. Jego superior pisał: „Tylko warunkom nieodłącznym od jego urodzenia, a zwłaszcza względom, jakie mieliśmy dla cnót i zasług arcybiskupa Reims, jego stryja, zawdzięczał, iż nie wyrzucono go z wielkim trzaskiem”.

Niższe święcenia kapłańskie otrzymał 28 maja 1774 roku w kościele Saint-Nicolas-du-Chardonnet od biskupa diecezji Quimper. 22 września tego samego roku zdobył tytuł bakałarza teologii na Sorbonie po obronie rozprawy „Quaenam est scientia quam custodient labia sacerdotis?” („Jakiej wiedzy strzegą usta kapłana?”). Święcenia kapłańskie otrzymał osobno w dniu 1 kwietnia 1775 roku, a nie razem z innymi seminarzystami, prawdopodobnie z powodu naruszenia dyscypliny. Święcenia miały miejsce znów w kościele Saint-Nicolas-du-Chardonnet, a tym razem udzielał ich biskup Lombez.

 

Niedługo po śmierci Ludwika XV, w którego pogrzebie brał udział, otrzymał od Ludwika XVI opactwo Saint Denis w Reims (St Denis de Reims). Rok wcześniej opactwo zostało w dużym stopniu spalone, a jedną z osób, które miały za to odpowiadać, był właśnie ksiądz Périgord (Tylleyrand). Mimo to prowincja Reims wybrała go na swojego deputowanego na odbywające się co 5 lat zgromadzenie kleru. Z woli stryja arcybiskupa wybrano młodego księdza także na jednego z dwóch rzeczników, dzięki czemu poznał tajniki świata kościelnych finansów. Jego zadanie polegało głównie na obronie Kościoła przed Skarbem Państwa, przy wykorzystaniu dawnych praw feudalnych. Talleyrand utrzymywał (w tamtym okresie), że wszystkie dobra kościelne powinny być zwolnione od podatku, a jego wystąpienie o obronie immunitetów kościelnych zostało tak dobrze przyjęte, że na następnym zgromadzeniu został wybrany „generalnym agentem kleru”, tj. stałym przedstawicielem w kontaktach z ministerstwem finansów. W międzyczasie dokończył swoje studia i w marcu 1778 otrzymał licencjat z teologii na Sorbonie. Postanowił to uczcić najpierw nad grobem kardynała Richelieu, a następnie udając się do samego Woltera z prośbą o.. błogosławieństwo.

 

Z powodu złej opinii u arcybiskupa Paryża Beaumonta poprosił o przeniesienie do diecezji Reims, gdzie od 1777 jego stryj był arcybiskupem. Został tam przeniesiony 17 września 1779, a 18 grudnia przyjął wyższe święcenia duchowne. Już następnego dnia został głównym wikariuszem (administratorem) diecezji stryja. W następnym roku Talleyrand został głównym przedstawicielem kleru i wrócił do Paryża. Dzięki tej funkcji mógł brać udział w posiedzeniach Rady Królewskiej, funkcja ta uchodziła również za przepustkę do nominacji na biskupa.

 

Cdn..

 

Stan Kubik
O mnie Stan Kubik

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura