Stan Kubik Stan Kubik
392
BLOG

Tak, o czym ja chciałem..? (przepis na risotto)

Stan Kubik Stan Kubik Rozmaitości Obserwuj notkę 34

Acha, choć być może „a ha”,

żeby zadźwięczało.

 

Ostatnio otworzyłem lodówkę i wyjąłem z niej małą drewnianą łubiankę z grzybami.

Może jakieś inne słowo, bo „łubianka” źle się kojarzy, ale nie, to była łubianka ponieważ zaraz po złapaniu temperatury otoczenia zaczęła autodestrukcję. Ja w tym czasie umyłem i oczyściłem grzyby, pokroiłem je w cienkie plasterki

 

i postawiłem patelnię podobną do woka

na vitro-ceramiczny plaque,

który rozjarzył się niby gardło smoka,

gdy śmiałka miał trafić szlag..

 

Dosypałem grzybom suszonej pietruszki i wlałem zdziebkę jakiegoś migdałowego oleju (a co tam). Mieszanka grzybowo – pietruszkowa zaczęła wysyłać kuszące sygnały, a olej nie pachniał. Spojrzałem w stronę etażerki z warzywami

 

i zobaczyłem rudą marchewkę, wąsate pory,

szare jak mysz ziemniaki,

zaszeleściła stara cebula,

dając tajemne znaki.

 

Czemu nie? Poobierałem pory z zeschłych, smutnych liści, marchewkom uciąłem oba końce, i zacząłem obierać cebule, powolutku, rachunek sumienia, bo łzy bezzasadne nie płyną na darmo. Znalazłem, przyczepiony magnesem do ściany wielki rzeźnicki nóż, z YouTube popłynął „Taniec z szablami”..

 

Wrzuciłem posiekane warzywa do niby woka,

do grzybów, które wyglądały po ramzesowsku,

jakby miały tysiące lat i jak to grzyby bez deszczu,

wyły o wodę, wlałem szklankę, przykryłem wszystko.

 

Uo matko – ziemniaki! Czemu na końcu? Pięć średnich, może cztery duże? Zacząłem rozmyślać obierając te wielkie bulwy, a jak rozmyślałem (politycznie, ale raczej w barwie pąsowej róży), to mały nożyk, który zawieruszył się gdzieś w lewej dłoni, bił rekordy długości spiralnie odkrajanej łupiny.

 

Potem, gołe i bezbronne, żółto – białe,

łaskawie pozwoliły się pokroić,

a w głowie coś szumiało, szeptało -

myśli niekuchenne, choć swoje.

 

Taa, a tam na skrajnym plaku, jakiś smutny garnek stoi. Stoi i milczy, z nienawistnym wyrzutem zmarnowanego ryżu, tak z pół kilograma, no może ćwierć. Dalej bracia (produkty), walczmy z burżuazyjnym marnotrawstwem. Afryka głoduje, a tu się marnuje? Never! Ale wok już za mały, ot wisi gar wielki, pewnie na zupy. Do gara to wszystko i wody, wodyyyy.. dwie szklanki i pogadajmy z sąsiadem przez balkon.

 

W onym czasie zawrzały wapory:

ryż nie całkiem stary, dziarsko

spijał wodę i warzyw poty,

co dały mu smak i kolor złoty.

 

Czas, jak to czas mijał na milej pogawędce. Sąsiad stwierdził, ze nie będziemy przekrzykiwać smrodzących aut, gdzieś tam w wąwozie ulicy. Wpadł z piwkiem i dziwnie pachnącym skrętem, Zajrzał do gara.. siorbnął z drewnianej łyżki – szumówki..

 

Zajebiste risotto !

Stan Kubik
O mnie Stan Kubik

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości